sobota, 26 kwietnia 2014

Szeregowiec Ryan rozstrzelał rywali



Ryan Giggs cieszył się z gry swojego zespołu / goal.com

Ryan Giggs triumfuje, a wraz z nim świętuje Manchester United. W debiucie, podopieczni Walijczyka rozgromili Norwich 4:0. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy trenerski głód udzieli się także żywej legendzie klubu?
David Moyes został zwolniony we wtorek. Zarząd wyznaczył Ryana Giggsa na tymczasowego trenera. Wybór wydaje się być trafny. „Szeregowiec Ryan” wysłał swych żołnierzy na wojnę i wrócił z niej zwycięsko– kibice już dawno nie widzieli tak efektownie grającego Manchesteru.

Nikt nie wmów mi, że Giggs w tym czasie zdołał zmienić taktykę Manchesteru. Wszystko zaczęło się, jak i skończyło w szatni. To właśnie w tym miejscu, trener ma największe pole do popisu. W futbolu nie wystarczy być świetnym taktykiem, trzeba mieć przede wszystkim respekt piłkarzy. Nie wszyscy będą Cię lubić, lecz wszyscy powinni szanować. To czynnik niezbędny do tego, aby w piłce osiągnąć jakikolwiek sukces. W dzisiejszej piłce, trener to przede wszystkim znakomity psycholog.

Sytuacja Walijczyka podobna jest do tej, w jakiej znalazł się przed dwoma laty Roberto Di Matteo. Włoch zastąpił wtedy Andre Villas-Boasa, i już kilka dni później wyeliminował Napoli z Ligi Mistrzów. On podobnie, jak Ryan, z wieloma piłkarzami utrzymywał wręcz przyjacielskie stosunki. W szatni równie wielką władzę miał Lampard czy Terry. Di Matteo starał się przede wszystkim nie przeszkadzać, a ta sztuka udała się znakomicie, gdyż Chelsea wygrała w tamtym sezonie Champions League.

Kluczowe podania



Giggs nie dostał innych piłkarzy. Do składu nie wrócił nawet Robin Van Persie, a Czerwone Diabły pokazały, że nawet bez niego, potrafią być zabójczo skuteczne. Dziś nie zobaczyliśmy bezsensownych wrzutek w pole karne, dostrzegliśmy za to błysk, niewidoczny za kadencji Moyesa. Walijczyk pozwolił piłkarzom grać swoje – jak widać, najprostsza taktyka okazał się tą najlepszą. Nikt nie przypuszczał, że Anglicy mając w składzie Younga, Cleverley’a i Welbecka zdołają siać popłoch w ataku. Udało się, nie na tle wymagającego rywala, ale jednak. Takie mecze nie mają wielkiego wpływu na ligową tabelę, lecz potrafią budować zespół, a prawdziwego zespołu Manchester w tym sezonie jeszcze nie miał.
Manchester często strzelał na bramkę rywali
Wayne Rooney po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszą „10” na Wyspach, a może i na świecie. Były piłkarz Evertonu dwukrotnie wpakował piłkę do siatki oraz miał spory udział przy trafieniu Juana Maty. Hiszpan do wysokiego poziomu gry, dorzucił także regularne trafienia do siatki rywala. Wygląda na to, że w przyszłym sezonie to właśnie trójkąt Mata-Rooney-RVP może być motorem napędowym zespołu, o ile linii pomocy nie zasili nowy pomocnik.

Gospodarze wymienili w spotkaniu 632 podania, zachowując przy tym 88% skuteczność. Ten wynik, to zasługa głównie przemyślanych rozwiązań na połowie przeciwnika. Piłkarze z czerwonej części Manchesteru wystrzegali się głupich strat i bezsensownych wrzutek. Kluczowe podania zazwyczaj nie były długie, przez co zwiększała się ich skuteczność.
Dziś nie zobaczyliśmy dużej liczy wrzutek
Giggs nie zdołał zmienić tylko jednego. Mówię o postawie Toma Cleverley’a. Wiemy, że Anglicy kochają wychowanków, lecz nawet oni sami nie rozumieją, co ten gość robi w pierwszym składzie. Pomocnik nie wnosi nic do gry ofensywnej, a i w destrukcji przeciwko lepszym zespołom nie sprawdza się. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, iż na trybunie obok Sir Alexa zasiadał dziś agent Marco Reusa i Toniego Kroosa.

Po meczu grono entuzjastów Walijczyka znacznie się powiększyło. Z osądami jednak poczekajmy do końca sezonu. Wszystko jednak wskazuje na to, że nawet dzięki świetnym rezultatom Giggs nie zostanie stałym trenerem. Planowane letnie transfery musi bowiem przeprowadzić człowiek z doświadczeniem, a tego jeszcze weteranowi angielskich boisk brakuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz