niedziela, 13 kwietnia 2014

(Nie)całkiem poważny przegląd tygodnia


Neymar cierpiał, ale krótko /http://showdebola.pt/

Poprzednie dni obfitowały w ciekawe wydarzenia. Zobaczyliśmy piękne bramki, padło wiele rozstrzygnięć, a los okazał się okrutny dla potentatów. Zapraszam na podsumowanie, momentami będzie niepoważnie, lecz zawsze prawdziwie. 

Barcelona przegrywa, upada Neymar. Brazylijczyk przebił samego siebie, teatralnie przewracając się w meczu z Granadą. To już nie pierwszy raz, kiedy to młodzian próbuje w perfidny sposób wymusić faul. Trzeba jednak przyznać, że gra aktorska stoi u niego na wyśmienitym poziomie. Sam Russel Crowe w „Gladiatorze” nie potrafił zrobić tego lepiej. Wraz z Neymarem upada Barcelona. Po odpadnięciu z Champions League, nadeszła przegrana w lidze. Kluby z Madrytu znów odskoczyły w tabeli, a Tata Martino powoli może pakować bagaże. Czy to najgorszy trener Katalończyków w ciągu ostatnich lat? Wiele wskazuje na to, że tak. Messi i spółka przegrali aż trzy ligowe spotkania z dziesięciu. Kibice zdążyli już odzwyczaić się od takiej rzeczywistości. Pytanie jest jedno: czy to inni doskoczyli, czy może Barca swoją próbę spaliła? Jedno wiemy na pewno, Martino może usiąść koło Wengera czy Ancelottiego i wspólnie napisać książkę „Jak przegrać wszystko w jeden tydzień”.

Wielu mówi, że najszybszym zawodnikiem w meczu Chelsea – PSG był Andre Schurrle. Zgoda, Niemcowi wychodziło niemal wszystko, lecz znalazł się godny przeciwnik. Jose Mourinho, bo o nim mowa, po bramce na 2:0 podbiegł niczym sprinter do narożnika. Radość była jednak dopiero po meczu. Charyzmatyczny trener przekazał swoim podopiecznym wskazówki na ostatnie minuty spotkania. „Mou” zapewne nie używał kwiecistego języka, uśmiech na twarzy Williana i Eto’o zgasł niemal w sekundę. Jak widać, rady okazały się cenne. Skazywana na porażkę, Chelsea wyeliminowała PSG. Mamy historię z happy endem. Jak w bajce, wygrał klub biedniejszy, to rzadkość w spotkaniach z udziałem londyńskiej ekipy. 

Na tablicy Wojciecha Szczęsnego nie pojawią się nowe zdjęcia. Ktoś kiedyś stwierdził, że śmieje się ten, kto śmieje się ostatni. Ataki na Wojtka nie wzięły się znikąd. Golkiper Kanonierów sam naważył sobie piwa, które teraz musi wypić. Everton właśnie wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli, co sprawia, że obecnie Arsenal znajduje się poza Champions League. Ktoś powie – owszem, ale Arsenal może sięgnąć po pierwszy puchar od niemal dziewięciu lat – rzeczywiście, warto jednak pamiętać, że FA Cup już dawno przestało nieść ze sobą korzyści finansowe, trofeum nie zapewni pieniędzy, a kto będzie chciał zawitać w zespole Kanonierów, w którym brakować może pieniędzy, jak i poważnych rozgrywek europejskich. Wojtkowi życzę, aby równie dobrą formę, co przed obiektywem, wykazywał na boisku. 

Zadziwia natomiast postawa Borussi Dortmund. Nasz najbardziej niepolsko-polski klub podniósł się z lekkiego dołka i pokazał Europie, że wciąż trzeba się z nim liczyć. Po świetnym meczu z Realem, przyszedł czas na Bayern. Bawarczycy nie grają już o nic, lecz triumf na Allianz Arena wciąż budzi respekt. Zwłaszcza gdy rywal jest bezradny, Monachijczycy stracili w ostatnich trzech ligowych występach więcej punktów, aniżeli w całym sezonie. Profesjonaliści, a za takich uważam piłkarzy Bayernu, nie powinni lekceważyć rywali. A zatem pytanie jest jedno – kiepska forma jest wynikiem chwilowego kryzysu, czy może zbyt mocnego świętowania mistrzostwa? Niemieckie bulwarówki wskazywały na to drugie.

Mam wrażenie, że w najlepszych ligach świętuje się po zdobyciu mistrzostwa, a na krajowym podwórku po każdym wygranym meczu. T-mobile Ekstraklasy nie da się w żaden sposób przewidzieć. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że w finałowej „ósemce” nie znajdzie się Śląsk, a zobaczymy bydgoskiego Zawiszę, pomyślałbym, że ze mnie kpi. Jeszcze większą sensacją jest to, że Podbeskidzie stało się autorem najszybciej zdobytej bramki w historii rozgrywek. Dla zawodników z Bielska-Białej tym większe uznanie, gdyż od sezonu 2011/2012 typowani są na „murowanego” faworyta do spadku. Oni sobie z tego nic nie robią i zawsze na końcu, potrafią uciec z pod topora. Podział punktów z pewnością uatrakcyjni ligę, gdyż w innym wypadku mistrza już byśmy znali. W dalszym ciągu mam jednak wątpliwości czy dzielenie jest sprawiedliwe. Ekstraklasę wygrać może bowiem drużyna, która w sezonie nie zdobyła najwięcej punktów, a przecież oto w rozgrywkach ligowych chodziło. Pozostaje mieć nadzieję, że wygra najlepszy, a świeżo ochrzczone rozgrywki pozostaną w strukturach na dłużej. 

Rozczarowaniem rundy wiosennej jest z pewnością Wisła Kraków. Po obiecującym starcie, świetnej pierwszej rundzie, przyszedł czas na złą, a momentami wręcz nędzną piłkę. Nie wiem, czy problem leży w zbyt wąskiej kadrze, czy może w złych decyzjach trenera. Zawodnicy z grodu Kraka grać potrafią, lecz w drugiej części sezonu zwyczajnie nie tworzą kolektywu. Z pewnością nie pomaga napięta sytuacja pomiędzy zarządem, a kibicami. W Wiśle dzieje się źle, a nie widać przesłanek, które gwarantowałby poprawę. 

Cieszy ścisk w tabeli strzelców. W końcu mamy wynik europejski, a rywalizacja trwa w najlepsze. Obudził się Teodorczyk, regularnością imponują – Robak oraz Marco Paixão. Portugalczyk dobrą grą w Śląsku, raczej biletu na mundial sobie nie załatwi, lecz to dzięki niemu Śląsk nie znajduje się obecnie na miejscu spadkowym.  

Niepokoją mnie natomiast „transfery” trenerów. Zmieniają się kluby, lecz pozostają nazwiska.  W półfinale Pucharu Polski jest Michał Probierz, który odpadł… w ćwierćfinale. Czegoś nie rozumiem, jeśli szkoleniowiec nie potrafi od kilku, dobrych lat wypracować sukcesu we wszystkich klubach, to powinna go spotkać jakaś sportowa degradacja, albo przynajmniej dłuższy okres posuchy. Tymczasem u nas jest zupełnie inaczej. Syn marnotrawny powrócił do Jagielloni, ale mówiło się także o innych klubach. Szkoleniowiec nie zdołał zmienić gry drużyny i jest bliski odpadnięcia ponownie z pucharu (Jagiellonia przegrała 0:2 z Zawiszą), jednak co z tego. Jak nie w tym klubie, to w innym. Cytując klasyka „jest super, więc o co ci chodzi?”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz