Jose Mourinho koncentruje się na Lidze Mistrzów / fot. squawka.com |
Prześledźmy sytuację Chelsea. W mistrzostwo nie wierzą już nawet zagorzali fani londyńskiej ekipy, gdyż nawet wygrana nad Liverpoolem nie da nic. Wciąż piłkarze „The Blues” będą znajdować się za City, jak i za zawodnikami z miasta Beatlesów. Do końca pozostaną dwie kolejki, w których trudno oczekiwać, aby ci drudzy zgubili punkty. Manchester czekać będzie jeszcze jeden ciężki wyjazd na Goodison Park.
Wielu próbuje dodać meczowi ideologii. Jakby to Mourinho miał być sędzią w procesie pomiędzy Liverpoolem, a City. Otóż portugalskiemu szkoleniowcowi nigdy nie zależało na tym, kto zdobędzie mistrzostwo, jeśli nie był to jego zespół. Drugie czy trzecie miejsce? Kogo to obchodzi, liczy się obecność w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Mourinho, a może przede wszystkim Roman Abramowicz ma prawo postąpić tak, a nie inaczej. To te osoby są odpowiedzialne za sam klub, jak i rezultaty przez niego osiągane. To właśnie na nich spoczywa ogromna odpowiedzialność, która przyniesie ogromną krytykę w przypadku klęski w Champions League bądź też ogromną chwałę – gdy 24. maja to John Terry uniesie w górę najbardziej prestiżowy puchar.
Ktoś powie – no dobra, ale Atletico gra również w niedzielę, a pomimo to zapewne wystawi pierwszy skład. Zgoda, jednak sytuacja w tabeli jest zgoła odmienna. Piłkarze ze stolicy Madrytu muszą wygrywać do końca, aby wygrać ligę, a w ostatniej kolejce czeka ich niezwykle ważne starcie z Barceloną. Diego Simeone marzy o tym, aby już wcześniej padło rozstrzygniecie, a stanie się tak, tylko wówczas, gdy jego piłkarze będą kontynuować passę ligowych zwycięstw.
Przyjrzyjmy się także sytuacji kadrowej. Atletico będzie mogło wystawić najmocniejszy skład w rewanżu. Zupełnie inaczej jest u Anglików. W Champions League nie może zagrać Matić oraz Salah, których zapewne zobaczymy od pierwszych minut w lidze. Pauzować będzie Frank Lampard oraz Obi Mikel i wątpliwe, aby Jose Mourinho chciał oszczędzać tych graczy. Gdy w niedzielnym pojedynku w składzie Chelsea zobaczymy Hilário, Kalasa, Christensena, Aké oraz van Ginkela, to nie będziemy mogli mówić o jakiejkolwiek niespodziance. Atletico nie ma szerokiej kadry i nie może sobie pozwolić na wystawienie drugiego składu, nawet gdy mierzy się z przeciętną w tym sezonie Valencią.
W klubie, który znaczące sukcesy odnosić zaczął dopiero gdy dostał zastrzyk gotówki, presja jest jeszcze większa. „The Special One” gra o pełną pulę, co by się nie stało, będzie o nim głośno. Za tydzień media będą pisać o udanym powrocie króla Stamford Bridge, bądź też o wypaleniu szkoleniowca. O wszystkim zadecyduje jeden mecz – rewanż z Atletico, to będzie coś więcej, aniżeli zwykle spotkanie. To pojedynek o ogromną sławę i niemniejsze pieniądze.
Nie zdziwmy się, jeśli rezerwowi gracze Mourinho sprawią masę kłopotów doświadczonym graczom Rodgersa. Determinacja może czasem przysłonić umiejętności, a młodzieńcy, którzy po raz pierwszy mogą wystąpić w poważnym meczu, zrobią wszystko, aby o nich nie zapomniano. Historia zna już podobne przypadki, a futbol kocha takie momenty.
Tekst dostępny również na Premiership 24
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz