niedziela, 30 marca 2014

“We want our Tottenham back”

Źródło: bbcimg.co.uk
Piłkarze Tottenhamu stresują siebie, jak i swoich fanów/ BBC News
Tottenham straszył. Koguty wyciągnęły pazury, a ich kurnik powiększył się o kilka, jakby się wydawało dorodnych kur. Jednak, zamiast dumnie prężyć pióra, gracze z Londynu muszą uciekać. Rywale z Liverpoolu, Manchesteru, a także stolicy polują bowiem na łatwy, tani drób. Koguty nie budzą swoich kibiców, one nie pozwalają im spać.


Przed sezonem Tottenham wymieniano w gronie kandydatów do walki o mistrzostwo. Miejsce w top 4 przypisano im „w ciemno”. Na to złożyło się wiele czynników. Odszedł Gareth Bale, lecz przyszło mnóstwo wartościowych graczy z Eriksenem na czele. Stado na wojnę miał prowadzić Andre Villas-Boas, trener, który w Anglii miał sporo do udowodnienia. Ośmieszony w Chelsea, chciał dowieść swojej wartości.

Niestety życie to nie bajka, a Boas z kolei, nie okazał się być pięknym księciem. Nowoprzybyli rycerze są jedynie namiastką tego, co dawał Gareth Bale, który przeszedł do Realu Madryt przed sezonem, stając się jednocześnie pożywką mediów na długie miesiące. Cena transferu wydawała się absurdalna, lecz patrząc na poczynania Tottenhamu w tym sezonie, można dojść do wniosku, że nie była nieuzasadniona.

Początek rozgrywek nie zapowiadał katastrofy. W pierwszych pięciu spotkaniach, Koguty przegrały tylko raz. W dodatku nie z byle kim, bo z Arsenalem, w derbowym pojedynku na the Emirates. Pomimo tego, był to jeden z najlepszych startów w historii. Sen jednak szybko zamienił się w koszmar. Villas-Boas zdobywa punkty, ale w odległej Rosji, a jego poprzedni zespół określa się mianem „najbardziej chaotycznej drużyny w Premier League.

Była to zupełnie inna sytuacja, aniżeli w Chelsea. Trener dostał wolną rękę i sporo czasu, aby zbudować swój „dream team”. Co więcej, włodarze Londyńczyków pobili wszelkie rekordy transferowe, przeznaczając cały dochód ze sprzedaży największej gwiazdy w historii klubu na nowe nabytki.

Dalsza część na: Premiership 24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz