niedziela, 30 marca 2014

Wilk z Anfield Road

Brendan Rodgers/ Telegraph
Sukces ma wielu ojców, porażka tylko jednego. Na pierwszych stronach gazet figurują nazwiska Davida Moyesa, Jose Mourinho, czy Arsene Wengera. Nikt nie mówi o Brendanie Rodgersie. Dlaczego? Powód jest banalnie prosty, uczeń dogania mistrzów, skromność się nie sprzedaje, lecz jak pokazuje przykład Irlandczyka, może przynieść spore profity. 


Na Anfield Road, bohaterów jest wielu. Wyróżnić możemy duet Sturridge – Suarez, niezmordowanego Stevena Gerrarda, czy kapitalnie podającego Jordana Hendersona, który legitymuje się drugim wynikiem w lidze, jeśli chodzi o celność podań. Skrtel nie tylko świetnie gra w defensywie, ale i strzela, co ważne, częściej niż Fernando Torres. Wszystkie czerwone klocki poskładał, jednak Brendan Rodgers, rzemieślnik z fantazją dziecka.

Nikt nie wiązał wielkich nadziei z przyjściem Rodgersa do ekipy The Reds. Był to szkoleniowiec znany, jedynie na wyspach. Nie oczekiwano cudów, jednak w mieście Beatlesów, cud właśnie nastał. Liverpool zupełnie niespodziewanie walczy o mistrzostwo, przy tym, prezentując być może najefektowniejszy futbol w Anglii. Z ust kibiców i ekspertów nie schodzą nazwiska Suareza i Sturridge’a, lecz to nie oni ustalają taktykę, a ta w tym sezonie jest nieprzewidywalna. The Reds potrafią grać bowiem systemem 4-4-2, 4-5-1, czy też 4-3-3. Na każdym kroku zaskakują swoich rywali.

Przed sezonem w Liverpool FC wierzyli jedynie ich fani. W ostatnich latach, zespół na dobre wypadł z top 4, a ich miejsce zajął Manchester City. W obecnych rozgrywkach, sytuacja uległa diametralnej zmianie. Klub z Manchesteru ponownie wypadł poza top 4, lecz jest to Manchester United. Nie oszukujmy się. Top 4 Premier League, to nie tylko wielki prestiż, to jeszcze większe pieniądze, uzyskane za występy w Champions Leauge. Tego brakowało Liverpoolowi, niczym tlenu. Teraz angielski sen się spełnia, a zawodnicy, na czele z Stevenem Gerrardem mają predyspozycję do tego, aby zawojować nie tylko ligę angielską, ale także europejskie rozgrywki.

Dalsza część na: Premiership 24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz