czwartek, 20 marca 2014

O dwóch takich, co chcieli się bić

Marcin Najman vs. Przemysław Saleta /se.pl
Wczoraj przeczytałem wypowiedź Przemysława Salety dla  „Super Expressu”. Stwierdził on, że chętnie zawalczyłby z Tomaszem Adamkiem na zakończenie jego kariery. Popularny „Góral” przegrał w sobotę walkę i mówi się o tym, że poważnie rozważa zakończenie kariery.


Panie Przemysławie, wiem, że taka walka byłaby niewątpliwym sukcesem komercyjnym. Dwóch polskich pięściarzy, WIELKICH pięściarzy z Polski stanęłoby naprzeciw siebie, aby udowodnić swoją wyższość. Pieniądze by się zgodziły, ludzie znów daliby się nabrać i wszyscy poddamy się medialnemu szaleństwu
Pytanie jest jedno. Czy wszystko to, musi odbywać się naszym kosztem? Czy polski boks ponownie zakpi z rodzimych kibiców i przyszykuje im taki spektakl? Wydaje mi się, że nie musi się tak stać. Nauczyliśmy się, oglądając walki Najmana, Gołoty, czy właśnie Salety, że czasem ze sceny lepiej jest zejść wcześniej, będąc pokonanym na bokserskich ringach, ale niepokonanym w oczach kibiców.

Serce polskiego kibica boksu krwawi, ostatnie lata przyniosły pasmo porażek oraz brak nowych sukcesów amatorskich. Ostatnim „wielkim” pozostał Krzysztof Włodarczyk, który pomimo dwukrotnego obronienia mistrzowskiego tytułu w kategorii junior ciężkiej nie został uhonorowany nawet miejscem w 10. najlepszych sportowców według czytelników  „Przeglądu Sportowego”. Coś tu jest nie tak? Gość walczy, wygrywa, jest mistrzem, pomimo to jest pomijany, a bokserzy, którzy dwiema nogami stoją na skórce od banana dostają lukratywne propozycje. Co więcej, ludziom wmawia się, że jest to „walka stulecia” „historyczne wydarzenie”, czy inne farmazony, byle tylko zapełnić wypchane portfele bogatych zawodników i ich menadżerów.

Tomasz Adamek w boksie osiągnął bardzo wiele. Śmiem twierdzić, że jest to najbardziej utytułowany polski pięściarz w historii. Swoje zrobił, nie musi nikomu nic udowadniać. Sam stoczył kiedyś walkę z pół-emerytem – Andrzejem Gołotą. Wszyscy wiemy, że walka nic nie zweryfikowała. „Andrew” miał najlepsze lata za sobą, Adamek znajdował się w optymalnej dyspozycji. Fani Gołoty nadal uważali, że dziesięć lat temu, Andrzej zmiótłby z ringu młodszego kolegę. Mają prawo tak twierdzić, nikt im tego nie zabroni.

Takie walki nie mają sensu. Nie sprawdzają bowiem niczego, nie gwarantują przyszłych, tych z najlepszymi, i co ważne, a może najważniejsze, bokserzy niszczą swój status, który wypracowywali przez lata. Wszystko przez jedną walkę, tracą kibiców i wywołują śmiech u tych, którzy za dziesięć  lat pewnie nazywaliby ich legendami.


Apeluję, drodzy bokserzy. Nie wystawiajcie się na pośmiewisko. Zapewniliście nam, kibicom mnóstwo pozytywnych emocji, zarwanych nocy, a o waszych walkach zawsze wspominało się przy okazji imprez rodzinnych z wujkami. Jesteście legendami, teraz zachowajcie umiar i nie kładźcie brudnej rękawicy na pięknej, śnieżnobiałej historii polskiego boksu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz