sobota, 3 maja 2014

Pyrrusowe zwycięstwo w Warszawie



Stadion Narodowy w Warszawie /fot. Przemysław Jahr

Miało być pięknie jak nigdy, wyszło żałośnie jak zawsze. Sam mecz przypominał festyn w Świebodzinie. Była wielka otoczka na zewnątrz, a w samym środku swojsko. Mało było tylko piwa, a mimo to, ból głowy był ogromny.


Na trybunach zobaczyliśmy więcej gwiazd, aniżeli na boisku. Najciekawszym momentem spotkania były przerwy w spotkaniu. Cieszy jedynie frekwencja na stadionie. Ponad 30 tyś. kibiców znów zaufało naszym piłkarzom, niestety znów oczekiwania przerosły ich możliwości. Puchar Polski tonie, a ekipy ratunkowej dalej nie widać na horyzoncie.

Patrząc na drużyny, które miały wystąpić w finale, trudno było oczekiwać wielkiego widowiska. Organizatorzy zrobili wszystko, aby wzbudzić zainteresowaniem meczem, którym w innych okolicznościach, nikt by się nie interesował. Puchar Polski rządzi się jednak swoimi prawami. Był patos, ale były i lekkie powątpiewanie, w to, czy piłkarze Zagłębia i bydgoskiego Zawiszy zdołają zrobić dobrą reklamą polskiej lidze.

Pierwsze minuty dały nadzieję na to, że zobaczymy dobre widowisko. Niestety, z każdą minutą było gorzej, a czym bliżej rzutów karnych, tym bardziej martwiliśmy się o to, czy któryś zawodnik zdoła umieścić piłkę w siatce po „11”. Dzisiejsza dyspozycja była przecież średnia, a nasi ligowcy rzadko mają okazję, by przebiec, a może przejść 120 minut gry. Jednak karne, poza Dudkiem, Cotrą i Boneckim, wykonywane były jednak perfekcyjnie, a żelaznych nerwów mogliby pozazdrościć zawodnicy „Czerwonych Diabłów”.

Poziom piłkarzy nie dorównał oprawie. Smuci jednak fakt, że zawodnicy obu drużyn dotarli do tego etapu zasłużenie. Nikt przepustek do finału nie rozdawał, mecze trzeba  było samemu wygrać. To wiele mówi o prestiżu pucharu, niegdyś uważanego za elitarny.

Spotkanie wygrał Zawisza, lecz naprawdę trudno wskazać dzisiejszego zwycięzcę. Kibice, opuszczając stadion czuli niesmak, przegrani gorycz porażki, w końcu zwycięzcy dziś będą świętować, jutro jednak trzeba będzie poważnie zastanowić się nad tym, w jakim miejscu znajduje się nasz kraj na piłkarskiej mapie Europy. Robiąc taką reklamę naszej lidze, nigdy nie ściągniemy do niej inwestorów. Tymczasem, niech leje się złocisty płyn, cieszmy się i udawajmy, że wszystko jest tak, jak należy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz